wtorek, 25 października 2011

Zdjęcia

Tak jak obiecałam dodaję zdjęcia. Udało mi się je zrobić dzisiaj po walce z moim aparatem, ponieważ po wczorajszym popsuciu dzisiaj nagle ożył. Przepraszam za jakość zdjęć.

Kubki dla chłopców. Do środka wsadzę jeszcze słodycze i zapakuję w ozdobny papier.

Misie dla starszych dziewczynek również zapakuję w ozdobny papier.

Grzechotko-gryzak i pluszowa żabka dla najmłodszej.

Mini książka kucharska dla hostki.


Moja torba na podręczny

I torba na bagaż główny.

Hostowi kupię torcik wedlowski i tak jak inne prezenty zapakuję w ozdobny papier. Żeby nie kusiło za bardzo wszystkie słodycze kupię dopiero w piątek lub sobotę.

poniedziałek, 24 października 2011

6 dni

Do mojego wyjazdu zostało już tylko 6 dni. Prezenty kupione, ubrania do spakowania przyszykowane, projekt zrobiony do połowy. Prawie wszystkie pożegnania zaliczone, drobne zakupy porobione. Zostało mi się tylko spakować i wyruszyć w poniedziałek na lotnisko. A i wiza dotarła do mnie w nie naruszonym stanie, choć spieprzyli sprawę z dodatkowymi dokumentami bo strasznie wystają:P.

A więc mój lot wygląda tak:

31 październik

8:15 Gdańsk- 10:05 Frankfurt
13:20 Frankfurt- 16:45 Nowy Jork(czas lotu 8:25h)

Nie mogę się już doczekać kiedy wychodząc z lotniska w Nyc pomyślę, że moje marzenia właśnie się spełniają:).

Jeszcze przed wyjazdem dodam posta ze zdjęciami prezentów dla Host Family jeśli oczywiście mój najukochańszy aparat w magiczny sposób ożyje, bo ostatnimi czasy ciągle się psuje i nie chce działać nawet jak ja tego bardzo chcę. Kolejna rzecz na liście do kupienia w USA, która z dnia na dzień się powiększa. Zastanawiam się tylko skąd ja na to kasę wezmę.

niedziela, 16 października 2011

Spotkanie wizowe

Piątek godz. 8:15 po rutynowej kontroli, przeczekaniu w przepięknej długiej kolejeczce, otrzymaniu numerku 20, denerwowaniu się jak przebiegnie rozmowa, wyświetla się mój numerek na tablicy. Podchodzę zestresowana do okienka i moim oczom ukazuje się pani Konsul. Krótka rozmowa zamieniła się w 15 minutowe maglowanie na wszelkie możliwe tematy związane z wyjazdem i zakończyła się odmową wizy, dopóki nie przyniosę potwierdzenia tego, że zajmowałam się dziećmi, zwrócony został mi paszport, a reszta dokumentów została zabrana i czekały na mój powrót z referencjami. Załamana i zdezorientowana lecę do biura, tam wszyscy zdziwieni, że odmówili mi wizy. Panie z agencji P. stanęły na wysokości zadania szybki wydruk referencji, liścik do pani Konsul w języku angielskim i potwierdzenie Placementu. Po kilkudziesięciu minutach kolejny maraton z biura do ambasady. Wpychanie się do kontroli z maślanymi oczami, że ja tylko donoszę dokumenty. Bez kolejeczki do stanowiska gdzie wydają numerki, aby przemiłą panią poinformować, że to ja i mam kolejne papierki. Szybkie wywołanie przez panią Konsul po nazwisku( jej wymowa była po prostu cudna, bo moje nazwisko być bardzo trudne dla obcokrajowca:):)). Szybka rozmowa po anglikańsku, pobieżne sprawdzenie referencji i chyba najbardziej oczekiwane przeze mnie słowa ostatniej godziny czyli "wiza wraz z dokumentami dotrze do Pani w ciągu 5 dni roboczych i ważna jest do listopada przyszłego roku". Szczery uśmiech na mojej twarzy i dziękuję do widzenia, nie ma mnie w ambasadzie. Kolejny maraton już ostatni do biura, potwierdzić otrzymanie wizy i krótka rozmowa przed wyjazdowa. Autobus, dworzec centralny, po drodze Empik w Złotych Tarasach i po 7h kolejny raz w pociągu tym razem do domu.

Opisałam wszystko po kolei, jak doszło do odmowy wizy i co trzeba było zrobić w tej sytuacji, ponieważ może przeczyta to kilka osób, które tak jak ja będą się o tą wizę starać i mogą mieć podobną sytuację do mojej. Nie martwić się, nie denerwować z uśmiechem na twarzy przyjąć do wiadomości odmowę i jak najszybciej zadziałać z biurem w tej sprawie. Nie musiałam umieszczać żadnej dodatkowej opłaty, tak jak pisałam zostałam przyjęta bez problemu, bez kolejki. Wizę powinnam dostać z paszportem najpóźniej do środy.

Fakt były to jedne z najgorszych trzech godzin w moim żywocie, ale przebrnęłam przez to wiem już co i jak i jak walczyć o swoje prawa i żeby się nie poddawać bo wszystko idzie załatwić dyplomatycznie bez żadnych problemów, trzeba tylko chcieć i o to zawalczyć.
Napisałam wystarczająco dużo w tym poście o moim spotkaniu wizowym. Mogę dodać tylko, że po wyjściu z ambasady po raz drugi skakałam z radości i dzwoniłam do kogo tylko się da z tą jakże wspaniałą wiadomością.:D


Dzisiaj wróciłam po dwudniowym pierwszym pożegnaniu rodzinnym. Od jutra zabieram się za Pre- Departure Orientation Project. Czekają mnie w przyszłym tygodniu kolejne pożegnania i powolne pakowanie. Muszę dokupić jeszcze kilka prezentów dla Host Family i wszystko będzie już gotowe. Oficjalnie do mojego wyjazdu zostało 14 dni. Jak ten czas szybko leci:):)

Postaram się dodać zdjęcia prezentów dla HF i projektu.